Scorn (1991–2011)
Nie taki napalm straszny: krótkie historie projektów członków Napalm Death

Scorn to jeden z wielu projektów Micka Harrisa, drugiego z kolei perkusisty Napalm Death. Współtworzony z początku wraz z Nicholasem Bullenem oscylował wokół muzyki elektronicznej, metalu industrialnego i ambientu.
Scorn powstał w 1991 roku niedługo po tym, jak Harris opuścił Napalm Death. Perkusista do współpracy zaprosił Bullena i duet rok później wypuścił debiut Vae Solis, do którego muzyczna szufladka metal industrialny pasuje najbardziej. Album charakteryzowały ciężkie i równocześnie dość wolne riffy gitarowe, proste beaty perkusyjne, bas i mnóstwo elektroniki. W nagraniach gościnnie udzielił się Justin Broadrick, który również miał swój udział przy nagraniu Scum Napalm Death. Wraz z kolejnymi albumami Harris I Bullen ograniczyli przy komponowaniu ścieżki gitary elektrycznej, pozostając przy wcześniej wspomnianych już instrumentarium.
Przez dwadzieścia lat aktywności studyjnej grupa wydała dwanaście płyt, z których najlepszą jest Evanescence. Dziesięć zawartych na krążku utworów to połączenie perkusyjnej gry Micka z basową Bullena. Całość oscyluje wokół niskich tonów, motywem przewodnim zazwyczaj jest powtarzający się beat Harrisa z dźwiękami instrumentu Nicholasa. To co przy pierwszym odsłuchu najbardziej ujmuje w albumie to jego klimat- klaustrofobiczny i industrialny, który mnie osobiście kojarzy się z ulicami i podziemiami miasta nocą. Mroczna atmosfera wywołana jest w większej mierze przez ambientowe wstawki elektroniczne. Perkusyjne beaty to tak naprawdę podkłady funkowe czy hip-hopowe, ale doskonale łączą się z resztą. Muzyka jest raczej dynamiczna, rzadziej następują zwolnienia.
Częściej wspominałem o udziale Harrisa niż Bullena w projekcie, a to dlatego, że rok po wydaniu Evanescence Mick został jedynym członkiem Scorn. Kolejne albumy są bardziej ‘duszne’ i zdecydowanie trudniejsze w odbiorze. Osobiście uważam, że płyty bez Bullena wydane po 2000 roku świadczą o tym, że Harris wypadał lepiej przy grze Nicholasa. Mimo wszystko warto znać Scorn choćby wybiórczo, zwłaszcza kilka pierwszych krążków.
Krystian Łuczyński
Dodaj komentarz